Ostatni dzień... I padało ;-)
Całe szczęście nie aż tak, żeby naprawdę utrudnić nam pływanie, choć już bez sztormiaka to na zewnątrz było słabo. Ale pięknie wiało z tyłka, więc pomimo porannych chęci bycia motorówką z tentem, jednak polecieliśmy na szmatach...
I tu się ledwo co odmelodwałam, pożegnałam, odwiozłam, zdałam jacht i ogarnęłam, że mam ziemię pod nogami, a tu trzeba było jechać prosto na drugą część urlopu.
Trzeci rok z rzędu zdecydowałam się na warsztat "Voice Healing" u Agnieszki Kamińskiej.
Historia była w ogóle niezła, bo ja już te jachty porezerwowałam, ogłosiłam, i w ogóle... a Aga mi pisze, że warsztat od 31.07... No to ja załamka, bo w zeszłym roku jechałyśmy 7h na miejsce, a jak ja to ogarnę, że o 16 zdaję łódki i jak ja zdążę, a tydzień wcześniej jachtów nie ma dostępnych no i kaplica...
A potem dowiedziałam się gdzie jest warsztat. I okazało się, że godzinkę od Iławy. Przypadek? Nie sądzę ;-)
W tym domu poniżej spędzimy piękne 6 dni...