To jest drzewo z parku koło mojego domu. Lubię je.
Coś jest fascynującego w starych ogromnych drzewach, pamiętających czasy, w których świat był zupełnie inny. To przykładowe ma pewnie kilkadziesiąt lat, zostało pewnie posadzone już po tym, jak zlikwidowano lotnisko na Zaspie. Ale mamy koło siebie kilkusetletnie okazy, pamiętające świat bez prądu w gniazdkach, nie mówiąc o wszystkim innym.
Chrońmy je. Bez nich zginiemy.
Teraz się coś wytnie, bo komuś przeszkadza krzywy chodnik czy liście na trawniku, a potem będzie problem z suszą (już jest...), temperaturą (nie zapomnę obrazka jak oficjele otwierali plac w jakimś mieście z którego wycięli drzewa i zrobili "piękny" beton z fontanną, a potem szukali cienia pod daszkiem pobliskiego pawilonu...), zanieczyszczeniem powietrza...
Chciałabym, żeby kiedyś ludzkość zrozumiała, że nie musi niszczyć wszystkiego dookoła, żeby było jej dobrze...
...we wszystkich znaczeniach tego zdania.