Bosz... jak mi dziś było ciężko coś tu wymyślić...
Żadnych niespodziewanych atrakcji (całe szczęście, o love losie! ♥), za oknem buro, w domu zajęcia nieciekawe... a post musi być. I to taki, żeby i napisać się coś dało...
Miałam taki okres na tookapic, że pisałam dłuższe teksty. Ale często gęsto w takich dniach bez weny wrzucałam fotkę czegokolwiek z podpisem, że "streak pic" i tyle. Albo jakieś jedno zdanie.
A tutaj wymyśliłam sobie, że nie dość, że zdjęcie ma być, to jeszcze jakiś w miarę sensowny tekst. I to najlepiej coś z sobą niosący...
Widzicie kamienie, które przytargałam z różnych miejsc w Polsce i na świecie. Nie wiem po co to robię. Ale fajnie mieć fajne kamienie. Wziąć do ręki kawałek zastygłej lawy z Gwatemali, błyszczący łupek z Nepalu czy nawet nawet zwykłego otoczaka z Łeby.
Jak we wrześniu jeździłam po Polsce i zajechałam też do Chełmna. Przeszłam się po kompleksie kościelnym, otoczonym parkiem. Przy jednej z alejek była kamienna płyta z takim napisem:
Gdy gaśnie pamięć ludzka nadal mówią kamienie.
Może o to chodzi w tych kamieniach? Może szukamy w nich pewnej stałości i nieprzemijalności, której nasze życie nigdy nie posiądzie?